czwartek, 9 lipca 2015

2.


-Nie powinnam Ci odpowiadać. - mruknęłam pod nosem, spuszczając wzrok.
-Dlaczego? - spytał. Czułam jego spojrzenie na sobie, przez co czułam jak rumieńce na moich policzkach pojawiając się rumieńce.
-Nie znam Cię. - powiedziałam na tyle cicho, że sama ledwo usłyszałam.
-Jestem Jason. - przedstawił się, wysuwając w moją stronę prawą dłoń.
-Rose. - odpowiedziałam krótko, podając niepewnie swoją rękę. Skura chłopaka była szorstka. Na sam dotyk przeszły mnie ciarki. Nie dlatego, że nie były jedwabiście gładkie, sama nie potrafiłam tego wytłumaczyć.
-Teraz mi odpowiesz? - zapytał, a ja zabrałam powoli swoją drobną w porównaniu do dłoni chłopaka rączkę.
-Moja przyjaciółka zostawiła mnie samą na jakiejś imprezie, w zupełnie obcym miejscu z obcymi ludźmi. - powiedziałam i podniosłam wzrok, na co chłopak skinął głową dając mi znak że mam kontynuować.  -Nie chciałam na nią w ogóle iść, ale Carly tak bardzo mnie prosiła, że nie potrafiłam jej odmówić. Musiałam okłamać rodziców że robimy wspólny projekt i że będę u niej. Pożyczyłam nawet ubrania kuzynki, żeby się za mnie nie wstydziła.
-I nie masz gdzie nocować, tak? - mruknął wkładając ręce do przednich kieszeni szarych dresów.
-Zostaje mi tylko jedno wyjście. Zadzwonię do mamy i po prostu się przyznam. - stwierdziłam wyjmując iPhone z torebki.
-Poczekaj. - powiedział na co ja wstrzymałam swoje ruchy. -Wiem że zabrzmię jak idiota, ale możesz przenocować u mnie.
-Słucham? - spytałam zakładając ręce na piersi. Byłam pewna że chłopak ma w tym jakiś podtekst.
-Spokojnie. - zaśmiał się. Miał miły śmiech. Przyjemny w słuchaniu. -Po prostu ty przenocujesz w moim pokoju, a ja w salonie na kanapie. - stwierdził.
-Nie, to zły pomysł. Nie powinnam w ogóle Ci odpowiadać, nie znam Cię i myślę że nie powinnam poznawać. - powiedziałam po czym wyminęłam chłopaka.
-Rose, poczekaj. - stwierdził łapiąc mnie za nadgarstek, przez co uniemożliwił mi pójście dalej. -Ja na prawdę mam dobre intencje. Nie musisz mieć kłopotów. Niedaleko stoi mój samochód, trzy przecznice stąd mam mieszkanie.
-Nie ufam Ci. - szepnęłam, spuszczając wzrok. - Nie Jason, wracam do domu. - odpowiedziałam zdejmując delikatnie rękę chłopaka ze swojego nadgarstka.
-To chociaż odwiozę Cię do domu. Nie pozwolę Ci wracać samej o tej godzinie. - stwierdził ostrym tonem.
-No dobrze. - mruknęłam, odwracając się na pięcie w stronę chłopaka.
-Nie bój się mnie. - stwierdził podchodząc bliżej. Szatyn był na tyle blisko mnie, że mogłam poczuć zapach jego perfum, który mnie onieśmielił. Po przejściu kilkunastu metrów w ciszy doszliśmy do szarego Dodge Chargera, znam ten model samochodu. Chłopak otworzył przede mną drzwi, zamknął kiedy wsiadłam, okrążył przednią maskę i usiadł na miejscu kierowcy. Samochód był zadbany, mimo to czułam skrępowanie. Nie powinnam z nim nigdzie jechać. W ogóle go nie znam. Przecież może mnie wywieść i Bóg wie co zrobić. Nie mogłam uwierzyć jak nieodpowiedzialna byłam, dając się namówić Carly.
-Dokąd Cię zawieść? - spytał, przerywając ciszę.
-Do Bel Air. - odpowiedziałam.
-Ouu.. - mruknął. - Bogata dzielnica. - stwierdził wpatrując się w drogę przed nami. Nie mogłam zagłuszyć swoich wyrzutów sumienia i karcenia mojej głupoty. Gdybym była asertywna na pewno spałabym sobie w moim wygodnym łóżku, a nie jechała do domu z zupełnie obcym mi chłopakiem. Mogę śmiało powiedzieć że dorównałam nieodpowiedzialności Carls. Tak samo jak ona wylądowałam z obcym facetem w samochodzie. - Nie jesteś zbyt rozmowna prawda?
-Nie wiem o czym mam z tobą rozmawiać. - odpowiedziałam, czując jak moje policzki się czerwienią.
-No to może opowiedz mi coś o sobie. - stwierdził uśmiechając się delikatnie.
-A co byś chciał wiedzieć? - spytałam spoglądając na chłopaka.
-Może ile masz lat. - zaśmiał się lekko.
-Mam siedemnaście lat. - odpowiedziałam wpatrując się w profil twarzy Jasona. Był bardzo przystojny. Przejechałam wzrokiem po jego rękach. Dopiero teraz zauważyłam wystawające spod podwiniętych rękawów jeansowej kurtki czarno białe tatuaże.
-A ty ile masz lat? - spytałam, bawiąc się nerwowo dłońmi.
-Dziewiętnaście. - odpowiedział niemal od razu. Czułam się niezręcznie. Nie potrafiłam ułożyć w głowie żadnego racjonalnego zdania, którym mogłabym ożywić rozmowę. Z resztą nigdy nie potrafiłam nawiązywać kontaktów. Nie wiem jakim cudem zaprzyjaźniłam się z Carly, skoro praktycznie w cale się nie odzywam. -Jesteś nieśmiała. - stwierdził wyrywając mnie z rozmyśleń.
-Z reguły rozmawiam tylko z moimi rodzicami i przyjaciółką. - wzruszyłam ramionami. -To dla mnie nowa sytuacja. Po raz kolejny nastała cisza, która i tym razem była bardzo krępująca. -Masz tatuaże, dlaczego je sobie zrobiłeś? - spytałam, biorąc pierwszy lepszy temat na poczekaniu.
-Każdy tatuaż na moim ciele coś oznacza. Każdy ma inną historię. - odpowiedział, uśmiechając się delikatnie.
-Bolało?
-Co? Robienie ich? - spytał na co ja skinęłam głową. -Nie, lubię to uczucie.
-Możesz się już tutaj zatrzymać. - stwierdziłam, widząc dobrze mi znaną bramę do Bel Air.
-Na pewno?
-Tak, to bezpieczna ulica. - odpowiedziałam, uśmiechając się. -Dziękuję że mnie podwiozłeś, i dziękuję że zaproponowałeś mi nocleg. To bardzo miłe. - powiedziałam.
-Nie ma sprawy, to żaden problem.  - odpowiedział uśmiechając się.
-To pa. - mruknęłam, łapiąc za klamkę, chcąc otworzyć drzwi i wyjść. Poczułam delikatne szarpnięcie za nadgarstek.
-Rose, dałabyś mi swój numer? - spytał, patrząc mi prosto w oczy.
-Nie mogę, wybacz. - odpowiedziałam po czym od razu wyszłam z auta Jasona. Szłam przed siebie, myśląc o tym jak głupia jestem. Nie mogłam uwierzyć w to wszystko co się dzisiaj stało. A co by było gdybym wpadła na kogoś kto zrobiłby mi krzywdę a nie Jasona? Powinnam dać mu numer, a nie wychodzić jak idiotka. Wyciągnęłam iPhone z torebki. Odblokowałam ekran i wyszukałam numer mojej mamy.
-Teraz czas na najgorsze. - westchnęłam wybierając numer do mojej mamy.

*

-Nie mogę uwierzyć jak nieodpowiedzialna jesteś. - powiedziała ostro, zatroskana kobieta.
-Mamo przepraszam. - mruknęłam cicho spuszczając wzrok.
-Dlaczego wracasz do domu w środku nocy, w takim stroju? - spytała, krzyżując ręce na piersiach.
Stała przede mną w szlafroku. -Miałaś być u Carly.
-Bo byłam. - odpowiedziałam skruszona.
-Dlaczego nie ma Cię u niej? - podniosła jedną brew.
Nie wiedziałam czy mam powiedzieć prawdę czy kłamać.
-Mamo Carly tak bardzo mnie prosiła, żebym pojechała z nią na jakąś imprezę. Ja tego nie chciałam, ale nie potrafiłam jej odmówić. Miałam wyrzuty sumienia, dlatego wróciłam do domu. - wytłumaczyłam pomijając kilka faktów. Przecież nie mówienie całej prawdy nie jest kłamstwem.
-Matko święta! Dziecko.. - mówiła do mnie tym swoim spokojnym głosem, który jest gorszy od krzyku. Jest przepełniony bólem. -Bardzo mnie rozczarowałaś.
-Mamo czy mogłabyś nie mówić tego tacie, bardzo Cię proszę. - spytałam, czując że napływają mi łzy do oczu.
-Chyba nie myślisz że będę go okłamywać?
-Mamo, proszę. - szepnęłam. Po moim policzku spłynęła łza. Mama głośno westchnęła.
-No dobrze. - powiedziała zrezygnowana.
-Dziękuję. - przytuliłam się do rodzicielki.
-Ale nie myśl, że ominie Cię kara. - poinformowała, odwzajemniając uścisk.
-Kocham Cię mamo, tak strasznie Cię przepraszam. - pociągnęłam cicho nosem.
-Ja Ciebie też kocham. - odpowiedziała, powoli mnie puszczając. -A teraz idź spać. Rano powiem Ci jaki dostajesz szlaban.
-Dobranoc. - szepnęłam wycierając łzę z policzka.
-Dobranoc. - powiedziała po czym poszła do swojej sypialni. Zdjęłam buty ze stup a następnie wzięłam je do rąk, idąc do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szuflady jednej z szafek wygodną piżamę po czym poszłam do swojej łazienki. Zdjęłam "swoją" znienawidzoną suknię i rzuciłam ją w głąb łazienki. Napuściłam wody do wanny, powlewałam różne płyny do kąpieli oraz ściągnęłam z siebie bieliznę. Weszłam do wody, czując jak moje ciało powoli zderza się z gorącą wodą. Oparłam się o jeden z boków wanny umysłowo odpływając. Przed oczami wciąż miałam uśmiech Jasona. Był hipnotyzujący. Mogłabym wpatrywać się w niego całą wieczność. Zapewne każda dziewczyna przyjęłaby jego propozycję przenocowania w jego domu. Każda z wyjątkiem mnie. Ja i tak nie przespałabym całą noc, dręczona wyrzutami sumienia. Każda dziewczyna dałaby mu numer, ale nie ja. Czasami ta nieśmiałość i nieufność jest bardzo męcząca. Chcę coś zrobić ale jednocześnie jestem za mało odważna. Najgorsze w tym wszystkim jest to że już pewnie i tak go nigdy nie zobaczę. Obmyłam swoje ciało gąbką oblaną żelem i wyszłam z wanny, wypuszczając wodę. Wytarłam mokrą skórę ręcznikiem po czym ubrałam się w piżamę. Później położyłam się spać.

*

Poczułam że powoli się rozbudzam. Otworzyłam powoli oczy, ziewając. Od razu oślepiły mnie promienie słoneczne wpadające do mojego pokoju. Przy wszystkich oknach w domu mamy zamontowane elektryczne rolety, które zasuwają się o 23 a podnoszą równo o 6 rano, chyba że mój tata zmieni godziny pilotem. Nienawidziłam porannego słońca, ponieważ uważałam że razi najmocniej. Wyjęłam telefon z pod poduszki, chcąc sprawdzić, która jest godzina. Była równo dziewiąta. Podniosłam się powoli, chowając twarz w dłonie. Zabrałam telefon z łóżka i zeszłam na dół, kierując się do kuchni.
-Dzień dobry mamo. - podeszłam do drobnej brunetki, całując ją w policzek.
-Dzień dobry kochanie. - odpowiedziała, uśmiechając się.
-Tata już jest w domu? - spytałam siadając na wysokim krześle przy wysepce.
-Tak, jeszcze śpi. - stwierdziła, kładąc przede mną kubek z sokiem pomarańczowym.
-Dziękuję. - odpowiedziałam, wzięłam do ręki szklankę i upiłam niewielki łyk napoju.
-Słuchaj Rose. Zasługujesz na karę, bo twoje wczorajsze posunięcie było za dalekie, ale wróciłaś do domu, przyznałaś mi się i jak myślę żałujesz, dlatego twoją karą będzie obiecanie mi, że to już nigdy więcej się nie powtórzy. - powiedziała siadając obok mnie.
-Bardzo żałuję. Obiecuję mamo że nigdy więcej was nie okłamię. - stwierdziłam uśmiechając się.
-Ufam Ci córeczko, proszę nie zawiedź mnie. - mruknęła troskliwie, poprawiając jeden z kosmyków moich włosów.
-Nie zawiodę. To było głupie i przy najbliższej okazji porozmawiam o tym z Carly. - powiedziałam.
-Cieszę się. Zjesz coś?
-Nie dziękuję, nie jestem głodna. - odpowiedziałam uśmiechając się. Wzięłam szklankę, biorąc kolejny łyk.
-Dzień dobry, moje panie. - usłyszałam bardzo dobrze znany mi męski głos.
-Dzień dobry, tato. - odpowiedziałam, wstając i podchodząc do rodzica. Ucałowałam ojca w policzek po czym wróciłam na swoje wcześniejsze miejsce.
-Witam Patricu. - odezwała się moja mama, uśmiechając się promiennie.
-Dzień dobry, skarbie. - przywitał się.
-Jak się czujesz? - spytałam patrząc na mężczyznę.
-Jestem bardzo zmęczony. Całą noc sprawdzałem wszystkie contracty, ale czuję się dobrze. Dziękuję że pytasz. - odpowiedział od razu. -A czy skończyłyście ten projekt? - spytał, a ja w brzuchu poczułam nieprzyjemne ukłucie. Spojrzałam pytająco na mamę.
-Świetnie, mama Carly dzwoniła do mnie i powiedziała mi że dziewczynki go skończyły. - obroniła mnie moja mama, a ja wypuściłam cicho powietrze z ust.
-Cieszę się że jesteś taka pilna. - uśmiechnął się w moją stronę. -Kiedyś odziedziczysz po mnie naszą wytwórnie.
-Oj tato, wiesz przecież, że tego nie oczekuję. - powiedziałam uśmiechając się blado.
-Ale zasługujesz.
-To ja pójdę do siebie. Ubiorę się i poczytam coś. - mruknęłam, wstając z wysokiego krzesła. Wyszłam z kuchni i udałam się do swojego pokoju. Wyciągnęłam z jednej z szafek czystą bieliznę od razu zakładając ją na siebie. Otworzyłam drzwi do garderoby tym samym wchodząc do środka.
Stanęłam przed wieszakami, zastanawiając się co mam na siebie ubrać. Było ciepło więc wyjęłam dłuższy, luźniejszy, szary sweter z długim rękawem i jeansowe szorty z wysokim stanem. Zarzuciłam na siebie sweterek, żeby nie stać dłużej w bieliźnie, a następnie ubrałam spodenki, zapinając guzik oraz rozporek. Wysunęłam szufladkę, w której znajdowała się moja biżuteria. Ubrałam kilka pierścionków. Później stojąc już przed lustrem w łazience rozczesałam moje długie, kręcone włosy. Makijażu nie nakładałam. Nigdy się nie malowałam, ale nie narzekam na to z żadnego powodu. Nałożyłam trochę pasty na szczoteczkę do zębów i zaczęłam szczotkować. Po umyciu zębów zeszłam na dół do moich rodziców.
-Ładnie wyglądasz, kochanie. - powiedział mój tata, kiedy mnie zobaczył. Mimo że to mój tata zawstydziłam się, a delikatny rumieniec wkradł mi się na policzki.
-Dziękuję. - odpowiedziałam uśmiechając się.
-Patric, może pojedziemy dzisiaj do jakiejś galerii handlowej? Zjemy coś w restauracji a Rosi kupimy jakieś nowe ubrania, w końcu zbliża się lato. - zaproponowała mama.
-Nie widzę żadnego problemu. Jest dwunasta, możemy powoli się zbierać. - uśmiechnął się tata.
-To za dziesięć minut jedziemy, Rose zbieraj się. - stwierdziła kobieta, popędzając mnie.
-Wezmę tylko torebkę. - mruknęłam cicho, wstałam i wyszłam z salonu idąc do swojego pokoju. Wyciągnęłam z garderoby czarną torebkę po czym wrzuciłam do niej portfel, okulary, perfum, książkę, słuchawki oraz iPhone. Ubrałam czarne, wysokie converse, a następnie wróciłam na dół do jak się okazało samej mamy, ponieważ tata czekał na nas już w samochodzie. Po jakiś pięciu minutach dołączyłyśmy do niego.

*

-Rose chciałabyś coś jeszcze sobie kupić, powiedz tylko co. - powiedział mój tata, poprawiając marynarkę.
-Nie tato, wszystko czego potrzebowałam już kupiłam. - uśmiechnęłam się szczerze do mężczyzny.
-Ja muszę kupić sobie kilka sukienek na spotkania. - odezwała się moja mama.
-No dobrze, więc chodźmy. - stwierdził mężczyzna.
-Tato. - mruknęłam pod nosem.
-Słucham córeczko?
-Czy mogłabym zostać tutaj, poczytam sobie książkę. - spytałam.
-Oczywiście, tylko uważaj na siebie, nie rozmawiaj z obcymi. - stwierdził uśmiechając się troskliwie.
-Rose będziemy tutaj za godzinę, nie rób nic głupiego. - powiedziała brunetka.
-Dobrze. - odpowiedziałam uśmiechając się.
Rodzice odeszli a ja zostałam z torbami, w których znajdowały się moje nowo zakupione ubrania. Usiadłam na ławce wyjmując z torebki książkę, iPhone i słuchawki. Podłączyłam słuchawki do telefonu od razu puszczając jedną z moich ulubionych piosenek. Otworzyłam książkę. Przeczytałam około cztery strony kiedy ktoś stojący przede mną gwałtownie mi ją zamknął. Od razu podniosłam wzrok z pytającą miną. Przede mną stała we własnej osobie Carly. Miałam najszczerszą ochotę rzucić jej się na siłę. Nie, nie przytulać ją, dusić.
-Rosi. - usłyszałam słodki głos mojej przyjaciółki. -Jak dobrze Cię widzieć. - stwierdziła uśmiechając się promiennie.
-Ciebie nie. - mruknęłam pod nosem, wyjmując słuchawki z uszu.
-Dlaczego? - spytała robiąc smutną minę
-Ty się jeszcze pytasz dlaczego? - nie krzyczałam. Jestem za spokojną osobą, aby krzyczeć. Podobnie jak mama, krzyczałam normalnym tonem głosu, który jest gorszy od krzyku. -Zostawiłaś mnie tam.
-Ale żyjesz to najważniejsze. Nawet nie wiesz gdzie zabrał mnie Magnus. - powiedziała ćwierkając zauroczona.
-Nie obchodzi mnie Magnus. Jestem twoją przyjaciółką. Jak mogłaś mnie tam zostawić? - mówiłam wciąż tym samym tonem. Rudowłosa popatrzyła przez chwilę na mnie.
-Przepraszam, masz rację. Nie powinnam. - powiedziała spuszczając wzrok. -Ale Magnus tak strasznie mi się spodobał. -Dostałaś szlaban?
-Nie bo na szczęście odwiózł mnie jakiś chłopak do domu i powiedziałam prawdę mojej mamie, która ukrywa to przed moim tatą. - opowiedziałam
-Przepraszam. - mruknęła cicho. -Wybaczysz mi?
-Na przeprosiny masz mi kupić deser lodowy. - powiedziałam chowając książkę do torebki.
-Dla Ciebie wszystko. - wyszczerzyła szereg swoich prostych, białych zębów.
Zapewne zaraz zacznie opowiadać o Magnusie. -Magnus zabrał mnie wczoraj na taką drogę, z której było widać całą panoramę Los Angeles. Nad nami było gwieździste niebo. Było tak pięknie. - zagruchała obracając się dokoła siebie. Zgadłam...
-Aha. - chrząknęłam, biorąc swoje torby z ubraniami do rąk.
-A z jakim chłopakiem wczoraj wracałaś? - uśmiechnęła się szyderczo poruszając brwiami.
-Z jakimś nieznajomym. - wzruszyłam ramionami, delikatnie przygryzając dolną wargę na wspomnienie jego osoby.
-No nie przesadzaj, musiał się chociaż przedstawić. - uderzyła mnie w ramie łokciem. Wiedziałam że nie odpuści. Carly jest najbardziej zawziętą osobą jaką znam jeśli sobie postawi jakiś cel zrobi wszystko aby do niego dojść.
-Miał na imię Jason. - przewróciłam oczami.
-Fajne imię, a był przystojny? - wypytywała.
-Owszem. - uśmiechnęłam się.
-A dałaś mu swój numer?
-Nie. - wzruszyłam ramionami.
-Dlaczego? - niemal pisnęła.
-Pytał czy mu go dam, ale ja odmówiłam. - odpowiedziałam obojętnie.
-Co?! - teraz krzyknęła, a ludzie dookoła nas spojrzeli się.
-Nie znałam go.
-Jesteś niemożliwa. - stwierdziła. W tym momencie doszłyśmy do lodziarni. Ja usiadłam przy wolnym stoliku a Carls poszła zamówić dla nas lody. Nie potrafiłam się na nią gniewać.
Po chwili dołączyła do mnie, trzymając w dłonie dwa duże kielichy z lodami. Postawiła jeden przede mną, a ja kiedy go zobaczyłam od razu się uśmiechnęłam. Do lodów była wstawiona czekoladowa tabliczka z napisem przepraszam.
-Masz szczęście że są cytrynowe. - powiedziałam uśmiechając się.
-Już się nie gniewasz? - spytała, robiąc słodkie oczka.
-Nie. - odpowiedziałam, biorąc łyżeczkę do dłoni. -Powiedz mi chociaż czy było warto zostawić swoją najlepszą przyjaciółkę dla chłopaka.
-Oj działo się. - zachichotała.
-To znaczy? - spytała, biorąc łyżeczkę z lodami do ust.
-Rozmawialiśmy o sobie. Magni mnie objął a później pocałował. - ponownie zachichotała.
-Magni? - spytałam, parskając śmiechem.
-Takie mu wymyśliłam przezwisko. - przygryzła dolną wargę. -Wymieniliśmy się numerami i umówiliśmy się że jutro przejedzie po mnie i zabierze mnie gdzieś. - zagruchała.
-Znacie się zaledwie od wczoraj.
-Ale czuję że to chyba ten jedyny. - przerzuciła włosami. Głośno westchnęłam. Po około dwudziestu minutach skończyłyśmy jeść lody i wyszłyśmy.
-Carly, poszłabyś ze mną do wypożyczalni filmowej? - spytałam, uśmiechając się.
-Jasne. - odpowiedziała. - A tak właściwie to co ty tutaj robiłaś?
-Przyszłam do mięsnego. - powiedziałam wytykając jej język. -Przyjechałam z rodzicami a ty?
-Przyszłam kupić jakąś sukienkę na jutro. - odpowiedziała, poprawiając torebkę na ramieniu.
-I kupiłaś? - spytałam, jednocześnie wchodząc z przyjaciółką do wypożyczalni.
-No jasne. - odpowiedziała uśmiechając się.
-Chodźmy do komedii. Mam ochotę obejrzeć dzisiaj jakąś komedię. - zaśmiałam się chicho. Od razu przeszłyśmy do działu z komediami. Zaczęłam wybierać pudełka z filmami.
-Ale przystojniak tam stoi. - usłyszałam Carly. Przewróciłam oczami, nie zerkając na jej aktualny obiekt zainteresowania. -O mój boże idzie tu.
-Komedie dla królowej lodu? Panna Rose potrafi się śmiać? - usłyszałam znany mi głos. Podniosłam wzrok i w tym momencie moje serce przyśpieszyło do maksimum.
-Jason? - wyszeptałam...


-----------------------------------

Jestem po dłuuugiej nieobecności.
Nie wiem czy jeszcze ktoś czyta moje BILB, ale mam nadzieję że znajdą się jakieś osoby.
W każdym razie, bardzo przepraszam za nieobecność. Mam nadzieję że podoba wam się rozdział. Zapraszam do komentowania, ponieważ komentarze bardzo motywują. Pozdrawiam serdecznie! :*



8 komentarzy:

  1. Jsjsbsjsb no oczywiście że czytam! Sorki za mój fangirl ale czasami się nie mogę powstrzymać. Zapowiada się ciekawie, czekam na nn xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście ze czytamy ;) extra rozdział i czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jasne, nie moglabym odpuscic jednej z moich ulubionych blogerek <3 Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Idealny! *-*
    Czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział czekam z niecierpliwością na nn

    OdpowiedzUsuń
  6. Rewelacyjny ! ;* czekam na kolejny ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest cudowne, BARDZO wciągające!

    OdpowiedzUsuń