niedziela, 2 sierpnia 2015
4.
Autor:
Unknown
Mozolnym ruchem dłoni przetarłam zaspane oczy, ziewając przy tym. Wyjęłam iPhone z pod poduszki, przejechałam palcem po wyświetlaczu, który wskazywał mi godzinę piątą.
-Super, obudziłam się przed czasem. - mruknęłam sama do siebie. Wiedząc, że nie zmrużę już oka, podniosłam się do pozycji siedzącej, chowając twarz w dłonie. Przez chwilę tkwiłam w takiej samej pozycji aż w końcu zdecydowałam się ruszyć. Wstałam z łóżka, od razu idąc do łazienki. Poranny prysznic, na który poświęciłam dzisiaj trochę więcej czasu niż zwykle postawił mnie na nogi. Wychodząc z kabiny sięgnęłam po fioletowy, puchaty ręcznik. Po dokładnym wytarciu skóry, owinęłam się ręcznikiem i wyszłam do swojego pokoju. Otworzywszy drzwi od garderoby, weszłam do środka, chcąc wybrać ubranie na dzisiaj. Zdecydowałam się na czarne rurki, białą bokserkę i jeansową koszulę. Wybrałam czystą bieliznę po czym razem z dzisiejszymi ubraniami udałam się z powrotem do łazienki. Zdjęłam ręcznik z włosów, wysuszyłam je suszarką a następnie rozczesałam. Nie lubiłam cudować z moimi włosami, dlatego zostawiłam je po prostu rozpuszczone. Nie nakładałam makijażu, bo nigdy tego nie robię. Uważam, że natura jest o wiele lepsza od tapety. Odwinęłam ręcznik, który znajdował się na moim tułowiu, chcąc założyć bieliznę. Kiedy byłam już całkowicie ubrana uszykowałam rzeczy potrzebne mi dzisiaj do szkoły, zabrałam telefon z szafki i udałam się na dół na śniadanie. Po skończeniu jedzenia śniadania, wyjęłam książkę z torebki po czym zaczęłam ją czytać. Nawet się nie zorientowałam, kiedy się zaczytałam.
-Rose, musisz już iść do szkoły. - odezwała się Suzi, wyrywają mnie z krainy książki,
Spojrzałam na zegar elektroniczny.
-Faktycznie, dzięki. To do później. - pożegnałam się i wyszłam z domu, idąc prostu do szkoły. Miałam szczęście bo do szkoły podwiozła mnie Carly. Tak bardzo zazdrościłam jej, że ma prawo jazdy. Ja gdy prosiłam o nie rodziców, powiedzieli mi że pozwolą mi zrobić kiedy skończę osiemnaście lat. Bądź co bądź osiemnaście lat kończę za kilka miesięcy, ale chodzenie piechotą jest bardzo uciążliwe. Obie z Carly zaczynałyśmy francuskim. Weszłyśmy do szkoły głównym wejściem, od razu kierując się pod salę lekcyjną. Lekcja minęła szybko i bezboleśnie, ponieważ był sprawdzian. Nie przejmowałam się nim, bo byłam przygotowana. Jedynie Carls nie nauczyła się. Randkowała z Magnusem. Eh, dlaczego zawsze kiedy nawet w myślach wymawiam jego imię, czuję że na skórze pojawiają się kropelki zimnego potu. Oczywiście to ja musiałam pomóc przyjaciółce go napisać. Na szczęście nasza nauczycielka już prawie nie widzi. Jestem okropna, cieszę się ludzkim nieszczęściem. Następną lekcją była biologia.
-Rosi, zaczekaj! - usłyszałam znajomy głos za plecami. Odwróciłam się na pięcie. -Dziękuję, że mi pomogłaś. - od razu rudowłosa dziewczyna się do mnie przytuliła.
-Nie ma za co. - odpowiedziałam, wywracając oczami.
-Zobacz co dostałam od Magnusa! - pisnęła, wysuwając dłoń w moją stronę. Na nadgarstku widniała złota bransoletka.
-Aż dziwne, że nie pokazałaś mi tego wcześniej. - mruknęłam pod nosem.
-Aj, no wiesz, zapomniałam. - machnęła ręką. -Magni organizuje dzisiaj imprezę, wpadniesz?
-Nie. - wzruszyłam ramionami, po czym otworzyłam swoją szafkę.
-Dlaczego? - spytała zakładając ręce na piersi.
-Bo nie chcę, żeby to się skończyło jak ostatnio. - stwierdziłam, chowając książkę od francuskiego do wnętrza metalowej szafki.
-Oj daj spokój, rozerwiesz się trochę. Poznasz kogoś fajnego, Jason nie jest jedynym chłopakiem na ziemi. - mówiła uśmiechając się szeroko.
-Nie chcę tam iść. - powiedziałam po czym zamknęłam głośno szafkę i odeszłam.
-Rose! - krzyknęła, biegnąc za mną.
-Carly, nie chcę tam iść, rozumiesz? - fuknęłam rozzłoszczona na dziewczynę. Dziewczyna popatrzyła na przez chwilę, ale po chwili się odwróciłam i poszłam w stronę sali od biologi.
Siedziałam na ławce, wystukując jakiś rytm nogą, aż w końcu zadzwonił dzwonek. Po przybyciu profesora, cała grupa weszła do sali. Usiadłam na swoim miejscu wiedząc, że razem ze mną siedzi Carly.
-Witam was, wyciągnijcie podręczniki i przeczytajcie proszę temat dwudziesty czwarty. - powiedział głośno średniego wieku mężczyzna z okularami na nosie. Po chwili do sali weszła Carl.
-Przepraszam za spóźnienie, ale zapomniałam w jakiej sali mamy lekcje. - powiedziała, zakładając kosmyk rudych włosów za ucho.
-Carly, nie mam pojęcia jakim cudem zapomniałaś w jakiej sali mamy lekcje. Jest już czerwiec. - stwierdził, zdejmując okulary.
-Przepraszam profesorze. - mruknęła pod nosem.
-Siadaj. - powiedział, po czym wrócił do czytania gazety.
Ruda skinęła głową i zajęła miejsce obok mnie.
-Rose, przepraszam. Nie powinnam Cię namawiać. - szepnęła.
-Słyszę, że grupa skończyła już czytać temat. Poproszę do odpowiedzi.. - przeciągnął, patrząc w dziennik.
-Rosi umiesz? - wyszeptała patrząc na mnie, na co skinęłam głową. -Proszę zgłoś się.
Zrobiłam to o co poprosiła mnie przyjaciółka i podniosłam rękę w górę.
-Panno Williams. Z pewnością ty umiesz, jesteś bardzo rzetelną uczennicą i nie muszę Ciebie pytać, żeby wiedzieć że przeczytałaś temat. - stwierdził splatając palce. - Jednak dzisiaj do odpowiedzi poproszę Carly.
-Ja pierdolę. -szepnęła pod nosem.
*
-Mama mnie zabije za tą jedynkę. - jęknęła, trzymając w ręku kartkę z oceną.
-Oj daj spokój. - mruknęłam cicho. -Mogłaś się nie spóźnić.
-Ale Magnus dzwonił. - powiedziała, od razu się uśmiechając.
-Idziemy teraz na śniadanie? - spytałam.
-Tak. - odpowiedziała krótko, po czym poszłyśmy w stronę szkolnej stołówki. Na stołówce jak zawsze było bardzo tłoczno. Chociaż warto było się przepychać, ponieważ jedzenie podawali na prawdę dobre. Dzisiaj wybrałam sałatkę. Zabrałyśmy nasze tacki z jedzeniem i na chwilę się zatrzymałyśmy, rozglądając się gdzie usiąść. Nasze liceum nie różniło się praktycznie niczym od innych. Tak jak w każdym były grupy społeczne. Sportowcy siedzący zawsze razem z cheerleaderkami to szkolna "elita" znają ich wszyscy. Jest też kapitan drużyny footballowej chodzący z szkolną gwiazdą - kapitanką cheerleaderek. Są też muzycy, metalowcy, kujoni, robomaniacy, maniacy poezji, grupa czarnoskórych chłopaków. Była jeszcze jedna "sucz na pełen etat" otoczona innymi dziewczynami, które chciały się z nią zaprzyjaźnić. I kompletne wyrzutki czyli tacy o których praktycznie nikt nie wiedział. Ja tak na prawdę nie należałam do żadnej. Nigdy, jednak mi to jakoś nie przeszkadzało. W końcu znalazłyśmy wolny stolik, przy którym usiadłyśmy.
-Rose, nie myślałaś może kiedyś o dołączeniu do jakiejś grupki? - spytała, nadziewając na plastikowy widelec sałatki.
Popatrzyłam na dziewczynę, udając że się zastanawiam.
-Nie. - odpowiedziałam, uśmiechając się. -Dlaczego w ogóle o to pytasz?
-Z czystej ciekawości. - mruknęła po czym upiła łyk wody. -Ale będzie dzisiaj fajnie. - dodała rozmarzając się.
Przewróciłam teatralnie oczami i pstryknęłam palcami przed twarzą dziewczyny.
-Magni ma świetny gust. - kontynuowała gadkę na temat, za którym nie przepadam. -A jak całuje.
-Carly czy możemy porozmawiać w końcu o czymś innym? - chrząknęłam nerwowo.
-Co tam słychać u twojego taty? - spytała, robiąc słodki uśmiech.
-Wszystko ok. - odpowiedziałam krótko.
-A u mamy?
-Też. - mruknęłam pod nosem.
-A u Ciebie? - zadała kolejne pytanie.
-Jestem tutaj, więc żyję.
-I widzisz nic mi konkretnie nie mówisz. Jesteś obrażona? - powiedziała, grzebiąc widelcem w talerzyku.
-Nie. - odpowiedziałam, patrząc na swoje jedzenie.
-Od tygodnia nie umiem się z tobą normalnie dogadać. - stwierdziła, patrząc na mnie z piorunami w oczach.
-Może dlatego, że ciągle mi pieprzysz o Magnusie?! - krzyknęłam, rozzłoszczona.
-Rosi czy ty jesteś zazdrosna? - spytała robiąc smutną minę.
-Nie Carly, nie jestem. Mam po prostu dosyć wysłuchiwania o nim. - powiedziałam już o dwa tony spokojniej. Dziewczyna głośno westchnęła, po czym się odezwała.
-Przepraszam, ale jestem w nim tak na maxa zakochana.
-Znacie się zaledwie tydzień. - mruknęłam tak cicho, że dziewczyna tego nie usłyszała.
Chwilę potem zadzwonił dzwonek. Reszta lekcji minęła bardzo szybko. Po odłożeniu książek do szafki wyszłam głównym wejściem gdzie czekała na mnie Carly.
-Rosi posiedźmy jeszcze chwilę, nie chce mi się wracać na razie do domu. - poklepała miejsce obok siebie na ławce.
-Czemu nie. - stwierdziłam po czym usiadłam koło dziewczyny.
-Moi rodzice znowu się kłócą. - mruknęła, bawiąc się palcami.
-O co teraz idzie? - spytałam, zerkając na przyjaciółkę.
-Ojciec podejrzewa matkę o zdradę. - stwierdziła, wzruszając ramionami. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka mojego telefonu. Wyjęłam iPhone z torebki, po czym przejechałam szybko palcem po zielonej słuchawce.
-Halo?
-Hej, tu Jason. - usłyszałam niski, zachrypnięty, męski głos, na którego dźwięk przeszły mnie ciarki.
-Hej. - uśmiechnęłam się pod nosem, wstając z ławki i idąc kilka kroków do przodu.
-Chciałem zapytać czy masz plany na jutrzejszy wieczór.
-Nie mam. - odpowiedziałam, po dłuższej chwili.
-Ok, przyjadę po ciebie o ósmej.
-Mógłbyś podjechać pod bramę Bel Air? - spytałam cały czas uśmiechając się. Usłyszałam ciche parsknięcie śmiechem. Było urocze.
-Mógłbym.
-To do zobaczenia. - powiedziałam pod nosem.
-Do zobaczenia. - odpowiedział. Po jego słowach rozłączyłam się i odwróciłam się na pięcie.
-Kto to dzwonił? - spytała Carly z ciekawością.
-To Jason. - odpowiedziałam z szczerym uśmiechem.
-I?? - przeciągnęła, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej.
-Zaprosił mnie na randkę. - powiedziałam, podchodząc bliżej przyjaciółki.
-O cholera! Szkoda, że nie mogę dzisiaj u Ciebie nocować. - mruknęła pod nosem. -Pomogłabym Ci wybrać coś do ubrania.
-Poradzę sobie. - stwierdziłam. - A teraz wracajmy bo Suzi zadzwoni do mamy, że jeszcze nie wróciłam. Zjesz obiad u mnie?
-Pewnie. - odpowiedziała, po czym wstała, wyciągając kluczyki od auta z torebki.
*
Po powrocie do domu, zastał nas pyszny obiad. Suzi ugotowała nam ryż z sosem słodko kwaśnym, co obie uwielbiamy.
-Chodź Carly. - powiedziałam do dziewczyny, po czym wstałyśmy i udałyśmy się do mojego pokoju.
-I co ubierzesz? - spytała, siadając na moim łóżku.
-Sama jeszcze nie wiem, pewnie wybiorę coś wieczorem, a przed wyjściem zmienię zdanie i nie ubiorę tego co uszykuję. - zaśmiałam się pod nosem, włączają muzykę.
-Szkoda, że nie idziesz dzisiaj ze mną. - mruknęła, spuszczając wzrok.
-Carly, proszę nie zaczynaj. Moja mama już mi nie uwierz, że idę do Ciebie. - stwierdziłam. -A poza tym ja po prostu nie chcę tam iść.
-No szkoda. - wzdychnęła. - O jeny już szesnasta. Muszę iść bo na osiemnastą umówiłam się z Magnim. - stwierdziła, po czym wstała. Odprowadziłam przyjaciółkę do drzwi wyjściowych, a następnie sama wróciłam do swojego pokoju. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, bo na zwykły nie miałam po prostu ochoty. Po prysznicu przebrałam się w piżamę. Tak w piżamę o godzinie szesnastej. Weszłam pod kołdrę, wzięłam swojego macbooka na kolana i włączyłam jakiś film. Po dwóch godzinach ktoś zapukał do moich drzwi.
-Proszę, - mruknęłam pod nosem.
-Cześć córeczko. - powiedziała mama, wchodząc do pokoju. Mama zazwyczaj to robi, kiedy wraca z pracy. -Jak Ci minął dzień?
-Całkiem dobrze. - odpowiedziałam, ściągając macbooka z kolan. - A twój?
-Nawet nie wiesz jak czasem żałuję że zostałam prawniczką. - stwierdziła, wypuszczając powietrze z ust. -Ale nie ważne. Jak szkoła?
-Dobrze, miałam dzisiaj sprawdzian z francuskiego. -odpowiedziałam, patrząc na kobietę.
-I jak Ci poszedł? - spytała, chociaż jestem pewna, że znała odpowiedz.
-Myślę, że całkiem dobrze. - odpowiedziałam.
-Cieszę się. Mam taką porządną córeczkę. A to już za dwa miesiące kończysz osiemnaście lat. - przytuliła mnie wzruszona. Odwzajemniłam uścisk rodzicielki. Po kilku minutach mama wyszła z mojego pokoju, a ja znudzona piątkowym wieczorem wyszłam na balkon. Złapałam dłońmi poręcz i stałam tak przez długi czas. Przyglądałam się naszemu wielkiemu ogrodowi. Idealnie przycięta trawa, drzewa, kwiaty, basen. Po jakimś czasie usiadłam na huśtawce.
Po przeleżeniu około trzech godzin na bujawce, wróciłam do swojego pokoju. Tak na prawdę nie miałam nic ciekawego do roboty i położyłam się spać.
*
Od samego rana nie mogłam ukryć uśmiechu. Cały czas miałam w myśli dzisiejszą randkę. Prawdę mówiąc to moja pierwsza randka. I sama nie wiem czy cieszę się właśnie z tego powodu czy dlatego, że zobaczę Jasona...
---------------------------
Witam! Dzisiaj przybywam z średniej długości notką. Mam nadzieję, że wam się chociaż podoba.
Poproszę o komentarze, bo one są na prawdę determinujące. Kocham was, do następnego. :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
[SPAM] Fanfiction Niall Horan, Miranda Cosgrove, Luke Hemmings Justin Bieber
OdpowiedzUsuńPo śmierci Clarke z równoległej klasy grupa przyjaciół postanawia pójść na imprezę. Szybko zaczynają rozumieć, że dręczenie innych nie jest dobrym pomysłem.
http://murderous-event-fanfiction.blogspot.com
Prooooooosze dodaj szybko nastepny bo zaczyna mi sie to co raz bardziej podowac ♡ kocham ♥♥
OdpowiedzUsuńRewelacyjny ! ;* czekam na kolejny ^ ^
OdpowiedzUsuńsdkhufiesbfsuh :) nareszcie się do niej odezwał :) czekam na nn xx
OdpowiedzUsuńja chce już ich randke :3 <3 kocham tego bloga *,*
OdpowiedzUsuńBłagam dodaj szybko następny to jest mega :D
OdpowiedzUsuńAwww Jason sie odezwał :3
OdpowiedzUsuńProszę dodaj szybko następny rozdział :c zakochałam się w tym blogu *.*
OdpowiedzUsuń40 year-old Structural Analysis Engineer Teador Gallo, hailing from Gaspe enjoys watching movies like "Time That Remains, The" and Polo. Took a trip to Catalan Romanesque Churches of the Vall de BoíFortresses and Group of Monuments and drives a Jaguar E2A. nastepna strona
OdpowiedzUsuń